9 grudnia 2014

The house of rush

Od jakiegoś miesiąca tracę rachubę gdzie mieszkam, co robię, jak się nazywam :) Roboty po uszy 
w domu co chwile jakieś prace a przy tym niezłe hocki klocki. A tu tego nie ma a tu kontakt nie działa. Takie tam przeprowadzkowo-remontowe duperelki co czasem człowieka z równowagi wyprowadzają hehe ;)
Więc mam wrażenie że lawiruje między pracą, sprawami w domu a innymi ważnymi zajęciami. 
Ale jak to się mówi "trzymajmy się ramy to się nie posiuramy" :D Wybaczcie mi moje poczucie humoru.

I po tak ujmującym wstępie przedstawiam wam wpis pod tytułem "ooo tak tu stanę a Ty zrób 
mi szybko foteczki" Wszystko jak na dłoni - ot taka ze mnie blogerka. Ale co tam ;)
Najważniejszy w tym poście i tak jest mój nowy szal. Mówię o nim koc, bo cudownie grzeje. 
Że też nikt wcześniej na to nie wpadł, że można koce nosić przy szyi i będzie ideale chronił przed zimnem. Drogie panie i panowie - polecam takie akcesorium na zimię.

Ps. Seja w moim ogrodzie, co na wiosnę (mam nadzieję) przejdzie metamorfozę :P







fot. my Sony
spodnie - Rage Age
bluzka - Bershka
buty - River Island
szal - Pull&Bear

1 komentarz:

  1. Szal świetny, ale ja się nie potrafię nimi owijać, a potem marudzę, że mi za gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń