Szybki, mini urlop w Tel Awiwie, stanowczo za szybki i za krótki. No ale tak to już jest. Tak czy owak byłam w Ziemi Świętej i nie żałuję. Co nie zmienia faktu, że w pięć dni nie ma możliwości zobaczyć wszystkiego a nawet połowy ważnych punktów Izraela. Dlatego ograniczyliśmy się do plaży i jednego dnia w Jerozolimie ;)
Żeby nie rozpisywać się za bardzo, wymienię kilka ciekawych (moim zdaniem) rzeczy, jakie tam przyuważyłam.
- Izrael, ku mojemu zaskoczeniu jest okropnie drogi. Butelka 1,5l wody kosztuje ok 8zł.
- Taksówki, jeżdżą jak szalone a na ulicach panuje totalna samowolka. Klakson jest często używany i lubiany ;)
- Ulice, średnio czyste
- Raj dla miłośników kotów-były wszędzie
- Stara Jafa, dzielnica Tel Awiwu jest trochę jak nasz krakowski Kazimierz
- Kebab z jagnięciny - PRZEPYSZNY!!
- Wzdłuż plaży jest promenada, ciągnąca się przez ponad 14km. Można zrobić sobie wycieczkę rowerem miejskim i zwiedzić dużą cześć nabrzeża
- Ratownicy na plażach mieli chyba najmocniejsze megafony na świecie i często ich używali ;)
- Przy zamówieniu jedzenia w restauracji, dają przystawki w ilości minimum 10szt. Aż mi się buzia cieszyła
- Widok starszych panów, grających w warcaby, zapamiętam długo
- Pchli targ w Jafie, to moje ulubione miejsce. Tam mogłabym łazić godzinami
- Ludzie powściągliwie uprzejmi
- Jerozolima oprócz tego, że to centrum wszechświata i najważniejsze miejsce dla chrześcijan jest ciasna, trochę przerażająca, nie do końca bezpieczna i można się zgubić ;)
Stara Jafa
Tel Awiw
Jerozolima
Jedzenie
... i ja
fot. me and my iPhone ;)